piątek, 24 maja 2013

Nowe Blogi! :D :

Zapraszam na nowe blogi :D. Postanowiłam pisać jeszcze o Dominiku i Mateuszu :P. Pojawia się również Kuba Rzeźniczak ;p

http://warszawska-milosc.blogspot.com/

A tutaj blog o Reusie :P

http://zyc-tylko-dla-ciebie.blogspot.com/

Rozdział 32. Ostatni...

Po tygodniu wróciłam do domu, ale wcześniej wybaczyłam Moritzowi, nie potrafiłam żyć bez niego. Ten czas, który byliśmy razem robił swoje. Kochałam go i to się nie zmieniło...

Kilka Lat później... ♥
Nasze życie znów nabrało sensu, Roman chodził już do liceum, związał się z Melanie, tworzyli razem bardzo ładną parę. Erik i Lea mieli już po 11 lat. W szkole szło im bardzo dobrze. Wszystko było jak w bajce. Teraz można było zakończyć wszystko słowami
" i żyli długo i szczęśliwie ... "
Siedziałam właśnie w salonie oglądając jakiś głupi film. Po chwili dołączył do mnie Moritz. Wtuliłam się w niego, Erika i Lea odrabiali lekcję w swoim pokoju, Roman wraz z Melanie siedzieli u niego w pokoju. Dziś była pierwsza rocznica młodych. Syn chciał, by wszystko było wyjątkowe. Kupił jej śliczny naszyjnik w kształcie serduszka. Romek na chwilę zszedł na dół po butelkę wody, ponieważ im się skończyła.
- Miśku i jak spodobał jej się ? - uśmiechnęłam się
- Tak, zakochała się w nim - odwzajemnił gest
- Pamiętaj, nie skrzywdź jej nigdy, bo Mario cię zabiję - zaśmiał się Mo
- Oj tato, przecież ją kocham i nigdy nie mam ochoty jej zostawiać - zaśmiał się i wrócił do pokoju
- Kto by pomyślał, że nasz synek zwiąże się z córką mojej najlepszej przyjaciółki - zaśmiałam się
- no my z Gotzem. Nie pamiętasz, jak razem z Omarem się o nią ganiali - wspominał
- tak, pamiętam  - uśmiechnęłam się

Roman
Melanie była moją miłością od początku, kiedy ją poznałem. Kochałem ją, nie chciałem jej nigdy stracić. Wszystkie wolne chwilę spędzaliśmy razem we dwoje. To wychodziliśmy do kina, na imprezę z przyjaciółmi, to siedzieliśmy u mnie lub u niej. Rodzice akceptowali nasz związek i to było najważniejsze.
- Mel, kocham cię - uśmiechnąłem się i spojrzałem jej w oczy
- Jesteś słodki. Ja ciebie też misiu - pocałowała mnie...

***

A tu macie zdjęcie Melanie i Romana. Jedna dziewczyna mnie poprosiła, Angelika proszę ; > :

_______________________________________
Kuźwa no ; c . Nie chciałam kończyć jeszcze tego opowiadania, ale nie wiem już o czym tu pisać. Tak wiem zakończenie w moim wykonaniu jest masakryczne, ale to wiadomka, ponieważ nigdy nie potrafiłam kończyć :D. Dziękuję wam za czytanie tych wypocin. A zwłaszcza dziękuję:
- Mojej Pandzi za komentarze xd Sandro dziękuję, że czytasz te bzdury :D
- Ani  Wielądek dziękuję ci za komentarze i również za czytanie tych wypocin <3.
I innym dziewczyną, które czytały tego bloga. Maja tobie też ♥ . Pamiętam jak się na mnie darłaś, że użyłam twojego imienia haha :P. Kocham was no <3 i zapraszam na następnego bloga, który będzie o Marco Reusie, tak jak głosowałyście.
http://zyc-tylko-dla-ciebie.blogspot.com/

czwartek, 23 maja 2013

Rozdział 31.

Wstałem około 7 rano, nie mogłem dalej spać. Zjadłem szybko śniadanie, ubrałem się. Zamknąłem dom i pojechałem wprost do szpitala. Udałem się pod salę, w której leżała Majka, miałem nadzieję, że wszystko było dobrze. Lecz się pomyliłem, po całym jej pokoju biegali lekarze i pielęgniarki. To podłączali ją do jakiejś maszyny, to odliczali. Wystraszyłem się, do oczu napływały mi łzy. Próbowałem złapać jakiegoś lekarza, lub pielęgniarkę, ale nie udawało mi się. Odpowiadali tylko krótkim i stanowczym " proszę zapytać później..." Nie chciałem przeszkadzać, więc zapłakany usiadłem na krzesełku. Po piętnastu minutach wszystko się uspokoiło. Większa część personelu opuściła pokój, aż w końcu lekarz, który prowadził moją żonę wyszedł z sali.
- Przepraszam, co z Majką? 
- Mieliśmy szczęście, pani Maja przestała oddychać, serce się zatrzymało. Ale szybko podjęliśmy reanimację i wszystko się udało. Pańska żona będzie żyć, organizm też bardzo dobrze przyjął krew. Jutro, albo jeszcze dziś wieczorem powinna się wybudzić. 
- Dziękuję.
Serce podskoczyło mi do gardła, gdy usłyszałem, że jej serce stanęło. Na szczęście była pod bardzo dobrą opieką. Wszedłem do sali, i usiadłem na krzesełku. Jak zawsze chwyciłem mocno jej dłoń. Cała była w zielonych, lub białych kabelkach. Weronika powiedziała, że zajmą się dziećmi, więc nie musiałem się martwić. Tak i tak martwiłem się o moją ukochaną. Byliśmy ze sobą dziewięć lat, i musiałem wszystko spieprzyć. Chciałem wszystko naprawić, i miałem nadzieję, że ona mi na to pozwoli. 
- Majuś, kochanie proszę obiecaj mi, że się nie poddasz, że jeszcze dziś się obudzisz. Jeśli nie będziesz chciała mnie widzieć zrozumiem, ale proszę cię tylko o jedno, nie zostawiaj nas... 
Dziś pozwolono mi zostać u niej na noc, bardzo się ucieszyłem, ponieważ mogłem ją mieć cały czas na oku. Byłem zmęczony, na zegarku widniała godzina 4 nad ranem, jeszcze się nie obudziła. Oparłem głowę o jej nogi, nadal trzymając jej dłoń. Po chwili zasnąłem...

Majka
Zaczęłam otwierać oczy, czułam się słabo. Leżałam w sali szpitalnej, przypominałam sobie co się stało. A tak, Moritz z tą blondyną. Mieszkanie u Werki i Mario, podcięcie sobie żył.. Już wszystko wiedziałam. Chwilę później poczułam mocny uścisk mojej dłoni. Podniosłam lekko głowę i ujrzałam Moritza, śpiącego na moich nogach. Widać było, że był zmęczony. Postanowiłam go nie budzić, cieszyłam się, że był przy mnie. Tęskniłam za nim, mimo tego co zrobił. Byliśmy razem dziewięć lat, nie chciałam nikogo innego, chciałam tylko jego i moje małe diabełki. Jeśli chce, żebym mu wybaczyła musi się trochę postarać. Nie umiałam bez niego żyć więc postanowiłam mu wybaczyć. Spojrzałam na zegarek, była dopiero 5 nad ranem. Postanowiłam się jeszcze zdrzemnąć. Obudziłam się o 9, Moritz siedział przy łóżku, wpatrując się w podłogę, nadal trzymając moją dłoń. Lekko nią poruszyłam, jego głowa uniosła się momentalnie, na jego twarzy pojawił się ogromny szczery uśmiech.
- Kochanie, dziękuje - pocałował moją rękę
- Dlaczego nie wróciłeś na noc do domu, tylko spałeś tutaj, przecież tu jest niewygodnie.
- Chciałem być przy tobie, nie mam zamiaru cię już nigdy opuszczać. 
- Moritz?
- Słucham myszko - spojrzał na mnie
- Przytul mnie proszę - po moich policzkach zaczęły spływać łzy
- Majuś, nie płacz, kocham cię. I przepraszam cię za tamto, nie panowałem nad sobą - wtuliłam się w niego
- To ja przepraszam, że próbowałam się zabić
- nie przepraszaj!, jesteś tylko moja i tak już pozostanie - pocałował mnie w głowę  - Kocham cię!
- Ja ciebie też. Ale obiecaj, że nie zrobisz mi już czegoś takiego
- Obiecuje, już nigdy w życiu!
- a gdzie dzieci?
- u Weroniki i Mario 
- mhm
- ale ty obiecaj mi jedno...
- co? - spojrzałam na niego
- nigdy, przenigdy więcej tak nie zrobisz!
- Obiecuję! - pocałowałam go
_______________________________________
Ech macie te flaki z olejem -,- . Pozdrawiam ;3
Sara i Łukasz kocham to ♥♥ * _* <33

środa, 22 maja 2013

Rozdział 30.

- CO?! - ręce zaczęły mi się trząść, z moich oczu popłynęły gorzkie łzy.
- Maja próbowała się zabić! - powtórzyła - przyjeżdżaj, szybko!
- Już jadę! - wybiegłem z domu, nawet go nie zamykając. Teraz liczyła się tylko ona. Nie obchodziło mnie czy nas okradną. Poczułem mocne ukłucie w sercu, jakbym stracił najważniejszą osobę w moim życiu. Na liczniku widniała prędkość 130 km/h. W tym momencie nie obchodziły mnie radary. Ważna była ona, co z nią. Czy w ogóle przeżyje. Bałem się cholernie, Maja była dla mnie wszystkim, moim sercerm, życiem. Sam żyłem tylko dla niej i dzieci. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. A teraz moja ukochana leży w szpitalu, próbowała się zabić i to właśnie przeze mnie. Byłem idiotą, kochałem ją najmocniej na całym świecie, a zrobiłem jej takie coś. Nie wiedziałem, czy mi jeszcze wybaczy. Ale ja z niej nie zrezygnuje. Będę o nią walczył każdego dnia. Nie dam jej tak łatwo odejść, nigdy nie dam jej odejść. To był mój skarb, moja myszka. Z moich oczu nadal lały się łzy, ręce nadal nie mogły się uspokoić. W końcu mogłem ją stracić, a wtedy nie darowałbym sobie już tego. Po dziesięciu minutach byłem pod szpitalem, nie zamykając samochodu biegłem w stronę recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Przed chwilą przywieźli tutaj moją żonę. Maja Leitner
- a tak, pani Maja. Sala 107, musi pan wjechać na pierwsze piętro i skręcić w prawo, później prosto..
- Dziękuję
Pobiegłem schodami, nie mogłem czekać na windę, W końcu znalazłem pokój, w którym leżała. Zauważyłem zapłakaną Weronikę w ramionach Mario.
- Co z nią ? - powiedziałem przez łzy
- Jej stan jest stabilny, ale straciła bardzo dużo krwi. Muszą trzymać ją w śpiączce. Aż nie uzupełnią krwi.
- Boże!, to wszystko przeze mnie!. Jestem idiotą, przecież ona jest dla mnie wszystkim! - oparłem głowę o ścianę, zacząłem beczeć i walić w nią ręką...
- Ej, ej stary! Wszystko będzie dobrze zobaczysz!
- A gdzie dzieciaki?
- U Marco i Em
- kurwa mać...
- Ej Mo, wszystko będzie dobrze. Chodź tu! - Wtuliłem się w nią
- Idź do niej
- a mogę?
- na chwilę można
- dzięki
Wszedłem do sali, leżała na łóżku przykryta białą pościelą. Całą prawą rękę miała zabandażowaną  była cała blada. Łzy znów zaczęły spływać mi po policzkach. Usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Chwyciłem jej dłoń i zacząłem płakać. Czułem się tak, jakbym stracił wszystko to co miałem...
- Proszę cię nie opuszczaj mnie teraz, dzieci. Jesteś dla  najważniejsza, nie wyobrażam sobie zycia bez ciebie. Maja proszę, walcz, nie poddawaj się. Dzieci cię teraz potrzebują, ja też. Przeżyłem z toba wspaniałe chwilę, pamiętam jak się poznaliśmy, nasze wspólne wygłupy. Mój idiotyczny podryw, który okazał się pożyteczny, ponieważ mam cię teraz przy tobie. Myszko proszę... - pocałowałem jej rękę i znów beczałem
Do sali weszła pielęgniarka, która kazała mi na chwilę wyjść, ponieważ musi przygotować ją do badań. Usiadłem na krzesełku obok jej sali i schowałem twarz w dłonie. Życie legło mi w gruzach, moja żona walczyła właśnie o swoje życie, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Po trzech godzinach mogłem do niej wejść, siedziałem u niej do wieczora, płacząc. Aż w końcu pielęgniarka wyrzuciła mnie z sali i kazała jechać odpocząć, przespać się, najeść. Ale jak ja mogłem spać, nie wiedząc czy w ogóle przeżyje. Maja miała przez noc dostać krew, i jakby wszystko byłoby dobrze, mogła by się jutro obudzić. Ale nic nie wiadomo, teraz trzeba było tylko czekać i walczyć. Znów walczyć do samego końca...
_______________________________
Jeju przyznam się sama, że beczałam jak debil pisząc ten rozdział xd. Głosujcie z kim ma być następny blog ;3
Pytania? - http://ask.fm/Buniaaaaa
Komentujcie, wiele to dla mnie znaczy ; >

wtorek, 21 maja 2013

Rozdział 29.

Czułam się źle, mój kontakt z Moritzem się zmienił. Często nie było go w domu, znikał wieczorami nie mówiąc gdzie idzie. A ja ryczałam wieczorami po kątach, nie wytrzymywałam już psychicznie. Najbardziej cierpiały przez to dzieci. Roman często słyszał jak wieczorami płacze. Dziś było tak samo, znów go nie było. Znów siedziałam sama w pokoju i ryczałam oparta o ścianę.
- Mamusiu co się stało?
- Nic syneczku, idź spać jutro masz szkołę musisz się wyspać.
- Dobrze, ale nie płacz już proszę
- Okey Romuś, zmykaj do łóżeczka.
- Dobranoc
- Dobranoc misiaczku - ucałowałam go w głowę. 
Żeby znów go nie obudzić poszłam na taras i usiadłam na schodach. Schowałam twarz w dłonie i zaczęłam beczeć. Chwilę później zadzwonił mój telefon, spojrzałam na wyświetlacz, to była Weronika..
- Hej - próbowałam ukryć to, że płakałam
- Maja płakałaś?. Czekaj zaraz u ciebie będę.
- We - nie dokończyłam ponieważ się rozłączyła.
Świetnie, Werka się dowie, powie Moritzowi i będzie akcja. Wolałabym, żeby nikt się nie dowiedział. Przyjaciółka była u mnie po dziesięciu minutach. Zrobiłam jej herbatę i usiadłyśmy na tarasie. Mimo, że była już 22, ona musiała się dowiedzieć, co mi jest.
- Czemu płakałaś ? 
- Moritz..
- Co znów zrobił, zabiję go!
- Znika wieczorami, wraca dopiero rano. Mijamy się tylko, w ogóle nie rozmawiamy, rzuci tylko głupie cześć i wychodzi. Szkoda mi dzieci, one najbardziej przez to cierpią.
- mhm - zaczęła coś podejrzewać - wszystko się ułoży zobaczysz
- Dziękuje, kochana jesteś. A Mario cię wypuścił o 22 z domu?
- Powiedziałam, że jadę do ciebie, nie miał wyjścia - uśmiechnęła się
Dziewczyna siedziała ze mną do 24. Później zmyła się do domu, przebrałam się w piżamę i poszłam spać.

Moritz
Wychodziłem wieczorami trenować, chciałem jak najszybciej wrócić do formy. Wracałem dopiero rano, cierpiała na tym moja relacja z Majką i dziećmi. Dziś akurat wyszedłem z chłopakami do klubu. Wypiliśmy już trochę procentów. Nie panowałem nad sobą, w pewnym momencie podeszła do mnie jakaś blondyna. Wyszliśmy przed klub i nie wiem dlaczego zacząłem się z nią całować. Przysięgałem sobie, że odłożę alkohol  ale reszta mnie namawiała. Nasz pocałunek stawał się coraz bardziej zachłanny. Dlaczego to zrobiłem sam nie wiem. Później wszystkiego żałowałem, modliłem się tylko w duchu, żeby Maja się nie dowiedziała. Nasze dziewięć lat pięknego małżeństwa legło by w gruzach, a ja tego nie chciałem. Za mocno ich kochałem by ich stracić. Wróciłem do domu około 4 nad ranem. Ledwo żywy powlokłem się do sypialni. Nawet się nie przebierałem tylko położyłem się w rzeczach i zasnąłem.

Maja
Obudziłam się tak jak zawsze o 6. 30. Poszłam do łazienki, ubrałam się, uczesałam w koka u góry głowy i jak co rano wyszłam do marketu po świeże bułki. Chodziłam po sklepie i wkładałam potrzebne produkty do wózka. Skierowałam się do stoiska z gazetami, moją uwagę przykuły trzy czasopisma, na których był Moritz całujący się z jakąś blondyną.
" Moritz Leitner i tajemnicza blondynka, czy to koniec pięknego małżeństwa piłkarza "
" Moritz Leitner przyłapany na zdradzie swojej małżonki. MAMY DOWODY! "
" Młody piłkarz baluje z tajemniczą blondynką. Mamy zdjęcia!..."
Do moich oczu zaczęły napływać łzy. Wzięłam wszystkie trzy czasopisma i skierowałam się do kasy. Wracałam do domu płacząc. Nie mogłam się opanować. Gdy weszłam do domu, Moritz siedział przy stole i popijał sobie kawę. 
- Płakałaś ? - spojrzał na mnie
- WYNOŚ SIĘ STĄD! NIE CHCĘ CIĘ ZNAĆ! - krzyknęłam
- Skarbie o co ci chodzi? - spytał przerażony 
- O CO?! O TO! MOŻE MI TO DO CHOLERY WYJAŚNISZ?! - rzuciłam gazety na stół
- to nie tak - spuścił głowę - byłem pijany
-gówno mnie to obchodzi, wynoś się! 
- Maja!
- Wyjdź!
- Nie wyjdę dopóki ze mną nie porozmawiasz. Kocham tylko ciebie zrozum!
- Won!
- Nie, Maja.
- W takim razie ja zabieram dzieci i wynoszę się stąd do Weroniki
- NIGDY NIE POZWOLĘ CI ODEJŚĆ! 
- nie będziesz mi rozkazywał. Masz prawo spotykać się z dziećmi, ale ostrzegaj mnie, kiedy będziesz przyjeżdżał. Nie chcę cię widzieć!
- Maja!
- Odpierdol się w końcu! - krzyknęłam ze łzami w oczach i poszłam spakować siebie i dzieci.
Zajęło mi to około godzinę, zadzwoniłam do szkoły, że Romana dziś nie będzie i pojechałam do Wer. Ona już wszystko wiedziała, przyjęła nas od razu. Mario bawił się z chłopcami, Lea smacznie sobie spała. Ja siedziałam zamknięta w łazience i płakałam. Weronika cały czas stała przy drzwiach, aż w końcu stwierdziła, że teraz muszę pobyć sama. Nie było zamka w drzwiach, ale nie weszła do środka. Otworzyłam jedną szafkę w łazience i zobaczyłam żyletkę. Wzięłam ją do ręki i usiadłam na podłodze opierając się o wannę. Ręce strasznie mi się trzęsły. Ale postanowiłam to zrobić. Miałam dla kogo żyć, dla dzieci. Ale Moritz ze swoją lalunią świetnie sobie poradzą z ich wychowaniem, może nawet będzie im się żyło lepiej. Zaczęłam przecinać sobie nadgarstki. Krew lała się strumieniami, po chwili straciłam przytomność...

Moritz
Siedziałem w salonie i ryczałem. Straciłem najważniejsze osoby w moim życiu przez taką głupotę. Znienawidziłem samego siebie. Życie straciło sens, chciałem się zabić. Ale nie mogłem zostawić dzieci bez ojca, one teraz potrzebują obydwóch rodziców. Z moich oczu łzy lały się strumieniami. Nagle zadzwoniła do mnie Weronika, była cała zapłakana..
- Moritz przyjedź szybko do szpitala!
- Ale co się stało?
- Majka...
- Co Majka? - przeraziłem się
- Majka próbowała się zabić! 
- CO?!!?...
____________________________
Niedługo 30. Wciągnęło mnie pisanie tego bloga. Wcześniejsze nie miały więcej niż 25 rozdziałów. Jeden miał nawet 16. Czekam na waszą opinię ;3 Pozdrawiam ;**

niedziela, 19 maja 2013

Rozdział 28.

Obudziłam się około 10, zdziwiło mnie to, ponieważ od kiedy wróciłam do domu z Lea i Erikiem prawie w ogóle nie spałam. Wygrzebałam się z łóżka, podeszłam do szafy i tkwiłam nad nią, ponieważ nie wiedziałam w co się ubrać. W końcu wybrałam i poczłapałam do łazienki. Wzięłam szybki, zimny prysznic na obudzenie. Ubrałam się w to, włosy zostawiłam rozpuszczone. Zeszłam na dół do kuchni, wzięłam marchewkę z lodówki i skierowałam się do salonu, w którym paradował Roman razem z Erikiem. Lea jak zawsze bawiła się z tatą. Uśmiechnęłam się na widok moich skarbów. Usiadłam na kanapie obok Moritza. 
- Czemu mnie nie obudziłeś?
- Potrzebowałaś się wyspać, często musisz w nocy wstawać. Chodzisz niewyspana więc cię nie budziłem - uśmiechnął się
- Wiesz, że cię kocham?
- Oj wiem, wiem i ja też - dał mi buziaka
- Erik, chodź do mamusi - uśmiechnęłam się i kucnęłam przy nim
- Ma-mia 
- Mo słyszałeś, nasz synuś zaczyna mówić 
- Mój synek - pogłaskał go po główce.

***

Dwa lata później... ♥
Lea zaczęła mówić krótko po Eriku. Bardzo się cieszyliśmy, ponieważ zaczęli bardzo szybko. Mieli dziesięć miesięcy wtedy. Chodzić też zaczęli bardzo wcześnie, ale Roman też wcześnie zaczął. Byliśmy szczęśliwą rodzinką. Romuś zaczął już chodzić do pierwszej klasy, bardzo związał się z Melanie, Weronika musiała zapisać ją do tej samej klasy. Emma urodziła zdrową Amber, dziewczyna była prześliczna, Majka zakochała się w niej. Tak jak Wera. Mario, Wera, Marco i Em wzięli podwójny ślub. Dziś mieliśmy jechać na wizytę do babci Majki, była bardzo chora, miała raka. Maja chciała jej pokazać nasze pociechy, wiedziała że sprawi jej to ogromną radość. Wszystko było już spakowane, właśnie ruszaliśmy w drogę. Roman grał z tyłu na laptopie słuchając muzyki. Lea spała, a Erik bawił się samochodem, którym dostał od Reusa. Maja siedziała i oglądała widoki przez okno.
- Coś się stało?, taka smutna jesteś
- nie nic
- Skarbie znam cię, widzę, że coś się dzieje
- Boje się, nie widziałam jej od 4 lat. Może już nie pamięta jak wyglądam, nie wiem
- Pamięta, mówiłaś, że byłaś jej ulubioną wnuczką, takiego czegoś się nie zapomina - chwyciłem jej dłoń
- Jesteś kochany - cmoknęła mnie w policzek
- Mamuś siku mi się chće 
- Mo Lea ma potrzebę
- Czekaj stanę tutaj..
Po czterech godzinach byliśmy już w Augsburgu. Pojechaliśmy pod wyznaczony adres. Po jakiś trzydziestu minutach byliśmy już pod szpitalem. Poszliśmy razem do recepcji skąd skierowano nas pod salę 302. Pojechaliśmy windą na drugie piętro i udaliśmy się do sali. Maja lekko otworzyła drzwi, nawet nie zdążyła wejść a babcia wiedziała już, że to ona.
- Majka?
- Babciu, przepraszam, że nie było mnie tyle lat, ale miałam różne problemy, przepraszam - przytuliła ją
- Oj nie szkodzi moje dziecko, wiesz, że tak i tak cię kocham! - uśmiechnęła się
- Babciu, poznaj mojego męża i moje dzieci. To jest Roman, Lea i Erik
- Dzień dobry, Moritz miło mi - uśmiechnąłem się
- W końcu mogę poznać tego szczęściarza  który zaopiekował się moją małą księżniczką. A jacy wy słodcy, Lea księżniczko jesteś istna mamusia. A wy obydwaj istny tatuś - zaśmiała się
Cały dzień minął bardzo dobrze, babcia bardzo cieszyła się z naszej wizyty. A zwłaszcza ze swoich prawnuków. Zbliżała się 16 więc postanowiliśmy wracać, ponieważ przed nami cztery godziny drogi powrotnej. Pożegnaliśmy się z babcią i ruszyliśmy w stronę powrotną. Dzieciaki i Maja przespali całą drogę. O 21 byliśmy już w domu, dzieci poszły spać, a my sami udaliśmy się do sypialni. Rano wstałem najwcześniej  wszyscy jeszcze spali. Postanowiłem zrobić im śniadanie, zacząłem przygotowywać naleśniki. Około 10 usłyszałem zbieganie po schodach, wiedziałem, że to chłopcy.
- Cześć tato - przybiegli do mnie i przybili piątkę
- Hej młodzi
- Co na śniadanie ?
- Naleśniki mogą być?
- JASNE! 
- A Lea jeszcze śpi?
- tia
- Nie, właśnie idzie - wskazał Roman
- Cześć księżniczko, co powiesz na naleśniki na śniadanko? - wziąłem ją na ręce i cmoknąłem w policzek
- hej tatuś, jaśne! 
- To siadaj obok braci i zajadaj - posadziłem ją na krzesełku 
Po chwili zeszła Majka, razem w piątkę zjedliśmy śniadanie, a po nim wszyscy pojechaliśmy na plażę. Byliśmy tam umówieni z Reusami, Gotzami < nwm ja to odmienić sorki xdd >, i Bittencourtami. Tam spędziliśmy resztę dnia. Wróciliśmy około 19, pod drzwiami zastaliśmy jego, czego on znów chciał?
- Co ty tu robisz do cholery!? - krzyknęła...
______________________________________________________
Kevin Bohater ♥ . Dziękuje < 3. 

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 27.

Dzieci były zdrowe więc mogłam z nimi wracać do domu po czterech dniach. Dawały nam trochę w kość, ale to normalne. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie życia bez nich. Dziś mieliśmy pojechać do Marco na grilla  Chcieliśmy zostawić dzieci u mamy, ale Reus się nie zgodził. Pokochał je jak swoje, dziś pomagał nam w powrocie do domu. Marco, Moritz i Romek mieli dla nas jakąś niespodziankę. Byłam ciekawa jaką, co znów wymyślili. Właśnie pakowałam nasze rzeczy w sali szpitalnej. Dzieci słodko sobie spały. Dochodziła godzina 12, za trzydzieści minut mieli zjawić się chłopacy. Rzeczy miałam już spakowane, czekałam teraz tylko na wypis. Siedziałam na łóżku wpatrując się w maleństwa. Po chwili usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, był to lekarz. Podarował mi wypis, pożegnał się i wyszedł. Chwilę po nim przyszli chłopcy.
- Cześć skarbie - cmoknęłam go - hej synku, siema Reusy - cmoknęłam obydwóch w policzek
- cześć mamuś - Romek przytulił się do mnie
- Siemka - uśmiechnął się Marco - cześć szkraby moje - podszedł do dzieci
- To jak jedziemy?
- Jasne, weźcie dzieciaki ja wezmę torby
- Chodź Lea - Mo chwycił ją delikatnie, nawet się nie obudziła
Wzięłam Erika i wyszliśmy ze szpitala. Mała całą drogę przespała, za to Erik rozglądał się na boki i bawił się z Romanem. W końcu dotarliśmy do domu, Marco położył torbę w salonie i wziął ode mnie chłopca.
- Niespodzianka na górze, mamy nadzieję że wam się spodoba - uśmiechnął się Mo
- Mam się bać ? - zaśmiałam się wchodząc po schodach
- nie musisz mamo - zaśmiał się Romek
Weszłam na górę i skierowałam się do wyznaczonego przez chłopaków pokoju. Otwarłam drzwi a moim oczom ukazał się piękny pokój. Do tego wózek dla bliźniaków i osobne nosidełka. Wszystko wyglądało przecudownie  nie wierzyłam że to mężczyźni go urządzali.
- i jak ? - spytał Moritz odkładając Leę do jednego z łóżeczek
- Przepiękne, jesteście kochani - przytuliłam mocno każdego z nich i dałam soczystego buziaka w policzek każdemu
- Dobra, to ja lecę widzimy się u mnie o 19 ? - uśmiechnął się Reus
- Jasne, dzięki
- Nie ma sprawy, dla moich brzdąców wszystko - zaśmiał się i wyszedł.
Romek pobiegł do swojego pokoju i zaczął się bawić. Ja stałam i wpatrywałam się w dzieci, które słodko sobie spały. Moritz przyszedł do mnie i przytulił mocno od tyłu.
- Kocham was - pocałował mnie w szyję
- My ciebie też wariacie - zaśmiałam się
- Kocham jak mówisz do mnie wariacie - zaśmiał się
- Wiem - uśmiechnęłam się
Wszystko działo się jak w bajce, nikt nigdy by nie pomyślał, że zwykła dziewczyna z bidula będzie miała trójkę dzieci z jednym z najlepszych piłkarzy Niemiec. Chwilę jeszcze przy nich staliśmy, później poszłam zrobić obiad, zjedliśmy go i nakarmiłam maleństwa. Po posiłku pobawiliśmy się trochę w piątkę. Zbliżała się godzina 18 więc postanowiłam się przebrać. Założyłam czarne rurki, luźną koszulkę w paski i balerinki. Udałam się do pokoju dzieci, Mo już tam był. Ubraliśmy je i włożyliśmy do wózka. Poszliśmy po Romka i pojechaliśmy do Reusa. Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Emma przywitała nas radośnie i zaprosiła do środka. Od razu podeszła do wózka i przyglądała się maleństwom. Chłopcy poszli odpalać grill  a my we dwie czekając na resztę gości siedziałyśmy w kuchni rozmawiając.
- Jejku jakie one słodkie - uśmiechnęła się - mogę ?
- jasne po co się pytasz ? - zaśmiałam się
- jaki maleńki, dają nieźle w kość nie?
- lekko, ale nigdy w życiu nie oddałabym ich już. Są moim całym światem, cała czwórka - uśmiechnęłam się
- a bałaś się powiedzieć Mo o ciąży ?
- Pierwszą ciążę nie, obydwoje tego chcieliśmy i czekaliśmy. Drugą sam zauważył, jak przyjechał po nas żeby nas odzyskać czemu?
- no bo ja wiesz
- jesteś w ciąży?
Em tylko skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
- no to gratulacje kochana - przytuliłam ją
- tylko nie wiem jak mu to powiedzieć - powiedziała ciszej, ponieważ Reus przyszedł na chwilę do kuchni.
- mm jak to ślicznie wygląda, chciałbym mieć takiego brzdąca - pocałował ją w policzek
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. To była siostra Marco razem ze swoim mężem i synkiem Nico. Wszyscy razem usiedliśmy w ogrodzie. Roman bawił się z Nico, ja trzymałam na rękach Erika, ponieważ Mo jak zawsze miał Leę. Marco był mocno poddenerwowany, był jakiś nieobecny. W końcu wstał i podszedł do Emmy.
- Em.. - uśmiechnął się i zaczął szukać czegoś w kieszeni - no bo mam pytanie.
- słucham? - uśmiechnęła się
- Czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną? - otworzył czerwone pudełeczko
- Tak!
- Kocham cię - pocałował ją
- Ja ciebie też - odwzajemniła gest - ale jest jedna rzecz, która cię ucieszy
- Jaka ? - miał iskierki w oczach
- Jestem w ciąży - spojrzała mu w oczy
- Będę tatą! nareszcie - wziął ją na ręce i zaczął obracać w okół własnej osi
- no gratulacje - uśmiechnęłam się
Wieczór minął w świetnej atmosferze  około 21 rozeszliśmy się do domów. Nakarmiłam jeszcze dzieci przed snem i razem z Mo zaczęliśmy je usypiać. Później poszliśmy do Romka. Około 23 zasnęłam w jego objęciach..
_________________________________________
OMG!, nie wiem, ale dziś jakoś nie mogę się skupić na pisaniu ;d. Przepraszam za te wypociny!
Zapraszam też tu :D : http://lisa-mario-story.blogspot.com/
I pytania tu xd : http://ask.fm/Buniaaaaa