- CO?! - ręce zaczęły mi się trząść, z moich oczu popłynęły gorzkie łzy.
- Maja próbowała się zabić! - powtórzyła - przyjeżdżaj, szybko!
- Już jadę! - wybiegłem z domu, nawet go nie zamykając. Teraz liczyła się tylko ona. Nie obchodziło mnie czy nas okradną. Poczułem mocne ukłucie w sercu, jakbym stracił najważniejszą osobę w moim życiu. Na liczniku widniała prędkość 130 km/h. W tym momencie nie obchodziły mnie radary. Ważna była ona, co z nią. Czy w ogóle przeżyje. Bałem się cholernie, Maja była dla mnie wszystkim, moim sercerm, życiem. Sam żyłem tylko dla niej i dzieci. Nie wyobrażam sobie bez nich życia. A teraz moja ukochana leży w szpitalu, próbowała się zabić i to właśnie przeze mnie. Byłem idiotą, kochałem ją najmocniej na całym świecie, a zrobiłem jej takie coś. Nie wiedziałem, czy mi jeszcze wybaczy. Ale ja z niej nie zrezygnuje. Będę o nią walczył każdego dnia. Nie dam jej tak łatwo odejść, nigdy nie dam jej odejść. To był mój skarb, moja myszka. Z moich oczu nadal lały się łzy, ręce nadal nie mogły się uspokoić. W końcu mogłem ją stracić, a wtedy nie darowałbym sobie już tego. Po dziesięciu minutach byłem pod szpitalem, nie zamykając samochodu biegłem w stronę recepcji.
- Dzień dobry, w czym mogę pomóc?
- Przed chwilą przywieźli tutaj moją żonę. Maja Leitner
- a tak, pani Maja. Sala 107, musi pan wjechać na pierwsze piętro i skręcić w prawo, później prosto..
- Dziękuję
Pobiegłem schodami, nie mogłem czekać na windę, W końcu znalazłem pokój, w którym leżała. Zauważyłem zapłakaną Weronikę w ramionach Mario.
- Co z nią ? - powiedziałem przez łzy
- Jej stan jest stabilny, ale straciła bardzo dużo krwi. Muszą trzymać ją w śpiączce. Aż nie uzupełnią krwi.
- Boże!, to wszystko przeze mnie!. Jestem idiotą, przecież ona jest dla mnie wszystkim! - oparłem głowę o ścianę, zacząłem beczeć i walić w nią ręką...
- Ej, ej stary! Wszystko będzie dobrze zobaczysz!
- A gdzie dzieciaki?
- U Marco i Em
- kurwa mać...
- Ej Mo, wszystko będzie dobrze. Chodź tu! - Wtuliłem się w nią
- Idź do niej
- a mogę?
- na chwilę można
- dzięki
Wszedłem do sali, leżała na łóżku przykryta białą pościelą. Całą prawą rękę miała zabandażowaną była cała blada. Łzy znów zaczęły spływać mi po policzkach. Usiadłem na krzesełku obok jej łóżka. Chwyciłem jej dłoń i zacząłem płakać. Czułem się tak, jakbym stracił wszystko to co miałem...
- Proszę cię nie opuszczaj mnie teraz, dzieci. Jesteś dla najważniejsza, nie wyobrażam sobie zycia bez ciebie. Maja proszę, walcz, nie poddawaj się. Dzieci cię teraz potrzebują, ja też. Przeżyłem z toba wspaniałe chwilę, pamiętam jak się poznaliśmy, nasze wspólne wygłupy. Mój idiotyczny podryw, który okazał się pożyteczny, ponieważ mam cię teraz przy tobie. Myszko proszę... - pocałowałem jej rękę i znów beczałem
Do sali weszła pielęgniarka, która kazała mi na chwilę wyjść, ponieważ musi przygotować ją do badań. Usiadłem na krzesełku obok jej sali i schowałem twarz w dłonie. Życie legło mi w gruzach, moja żona walczyła właśnie o swoje życie, a ja nie mogłem nic z tym zrobić. Po trzech godzinach mogłem do niej wejść, siedziałem u niej do wieczora, płacząc. Aż w końcu pielęgniarka wyrzuciła mnie z sali i kazała jechać odpocząć, przespać się, najeść. Ale jak ja mogłem spać, nie wiedząc czy w ogóle przeżyje. Maja miała przez noc dostać krew, i jakby wszystko byłoby dobrze, mogła by się jutro obudzić. Ale nic nie wiadomo, teraz trzeba było tylko czekać i walczyć. Znów walczyć do samego końca...
_______________________________
Jeju przyznam się sama, że beczałam jak debil pisząc ten rozdział xd. Głosujcie z kim ma być następny blog ;3
Pytania? - http://ask.fm/Buniaaaaa
Komentujcie, wiele to dla mnie znaczy ; >
przestań pisać rozdziały na których rycze XD
OdpowiedzUsuńhahah bejbi ale moja wina, że tak mnie nachodzi :D . A ty kiedy dodasz? :p
OdpowiedzUsuń