poniedziałek, 13 maja 2013

Rozdział 25.

Dziś miałam wizytę u ginekologa, Moritz chciał jechać ze mną więc zawieźliśmy Romana do Reusa. Ten bez zastanowienia wziął go na cały dzień, chciał również wziąć go na weekend ale w poniedziałek jechaliśmy na te wakacje do Francji więc musieliśmy się spakować. Czas mijał bardzo szybko, była już 13 więc postanowiłam się ubrać w jakieś porządne ciuchy. Wzięłam z szafy, poszłam do łazienki i wykąpałam się po czym ubrałam się w to. Zbliżała się godzina 14 więc wyjechaliśmy z domu, jak na takie miasto jak Dortmund nie było na szczęście korków w centrum. W przychodni byliśmy jakieś trzydzieści minut później. Przede mną były jakieś dwie młode dziewczyny, usiedliśmy na poczekalni i czekaliśmy. W końcu nadszedł mój moment. Weszliśmy do gabinetu i usiedliśmy na krzesełkach wskazanych przez lekarza. Chwilę porozmawialiśmy i zaczęło się badanie, Moritz dokładnie obserwował każdą część wskazaną przez panią Hanns.
- Gratulacje, będą mieli państwo bliźniaki,najprawdopodobniej dwujajowe więc może się urodzić chłopiec i dziewczynka, tutaj jest jedno serduszko - wskazała - a tutaj drugie - uśmiechnęła się
- Będę miał swoją córeczkę - zaśmiał się Mo
- A Romuś braciszka - dodałam i wszyscy się zaśmialiśmy
Pani Hanns dokładnie przebadała mój brzuch, teraz nie mogłam się przemęczać, był to już siódmy miesiąc. Moje życie w końcu nabierało jakiegoś pożądnego sensu. Trójka dzieci, wspaniały mąż, kochani przyjaciele. Czego chcieć więcej. Roman za dwa tygodnie kończył 5 lat. Postanowiliśmy razem z Moritzem zrobić mu przyjęcie urodzinowe. Na które zaprosimy jego przyjaciół a wszczególności Melanie. Od kiedy ją poznał nie może skończyć o niej mówić. Miał dopiero niecałe pięć lat a już oglądał się za dziewczynami. Nieźle... Nawet nie zdąrzę się obejrzeć, a on będzie miał już żonę. Ale jeszcze trochę będę miała go przy sobie naszczęście. Wróciliśmy do domu około 16, odebraliśmy po drodze małego, chłopcy chcieli pizzę, więc zamówiliśmy sobie. W tym czasie co czekaliśmy na posiłek poszłam do pokoju małego i zaczęłam pakować jego rzeczy. Długo to nie trwało, później poszłam spakować siebie. Z tym był już większy problem, połowa rzeczy znów była na mnie zamała. Postanowiłam pójść na zakupy, więc zadzwoniłam do Weroniki i Angel. Obydwie się zgodziły. Po niecałej godzinie chodziłyśmy już we trójkę po sklepach. Do domu wróciłam około 20, ku mojemu zdziwieniu na stole czekała kolacja przy świecach, a po schodach właśnie schodził Mo. Podszedł do mnie i mocno przytulił.
- A to za co ? - uśmiechnęłam się
- za to, że cię kocham i że tak długo ze mną wytrzymujesz po tym jak cię raniłem - odwróciłam się w jego stronę
- za bardzo cię kocham, żebym chciała cię teraz stracić. Zawsze o tym marzyłam, żeby mieć takiego kogoś, dla kogo będę najważniejsza, żeby kochał mnie nad życie. Miałam szczęście że znalazłam - wtuliłam się mocno w niego
- bo tylko w nas jest ta siła, gdy jesteśmy razem. Ta siła ogromnej miłości do ciebie i ich - spojrzał mi głęboko w oczy
- Kocham cię, najbardziej na świecie! - pocałowałam go namiętnie
- Ja ciebie też - powiedział przerywając pocałunki
Zjedliśmy kolację i usiedliśmy na tarasie, noc była przepiękna. Siedzieliśmy na schodkach, mocno wtuleni w siebie. Nie zauważyliśmy tego, że nadeszła burza. Zaczęło lać, a my nadal wpatrywaliśmy się w niebo, nie zwracając uwagi na to że jesteśmy mokrzy...

***

Dziś wyjeżdżaliśmy na wakacje, Roman bardzo się cieszył, że pojedzie w jakieś nowe miejsce. Ja również się cieszyłam. Wieczorny spacer w mieście miłości z rodziną. O tym teraz tylko marzyłam. Wstaliśmy około 6 nad ranem, zrobiłam chłopakom śniadanie i poszłam się ubrać. Po niecałej godzinie zeszłam na dół, Moritz sprawdził czy wszystko wzięliśmy i ruszyliśmy przed SIP, gdzie na lotnisko miały nas zawieźć wynajęte autobusy. Około 16 byliśmy już we Francji, Romek przespał cały lot, podobnie jak Melanie. My natomiast cały czas rozmawialiśmy z przyjaciółmi. Naszym głównym tematem był Roman i Mel. Obydwoje mieli się chyba ku sobie. W hotelu przydzielono nam pokoje, weszliśmy do środka od razu rzuciłam się na łóżko i zasnęłam...

Moritz
Majka była tak zmęczona, że zasnęła. Nie chciałem jej budzić więc zabrałem Romana i poszliśmy razem z Reusem i Leonem na miasto, mieliśmy we trójkę pewne plany na wieczór. Bittencourt znał to miasto, więc nie mieliśmy problemu. Poszliśmy do jubilera, by wybrać pierścionek dla Angeli. Przydałaby nam się dziewczyna, ale wszystko by się wydało. Siedzieliśmy tam około trzech godzin, aż w końcu zdecydował. Ja natomiast postanowiłem kupić mały prezent dla mojej ukochanej. Później poszliśmy jeszcze do kwiaciarni. Po zakupach wróciliśmy do pokoju, Majki nie było, więc na pewno siedziała u Weroniki lub Angel. Schowałem wisiorek by go nie znalazła. Kwiaty włożyłem do wody i czekałem na nią...
_____________________________________________________
O szlak :D . Dzisiaj jest jakiś wymuszony ;p. Czekam na waszą krytykę, ponieważ na pozytywy on nie zasługuje :D

2 komentarze: