Dzieci były zdrowe więc mogłam z nimi wracać do domu po czterech dniach. Dawały nam trochę w kość, ale to normalne. Na tą chwilę nie wyobrażam sobie życia bez nich. Dziś mieliśmy pojechać do Marco na grilla Chcieliśmy zostawić dzieci u mamy, ale Reus się nie zgodził. Pokochał je jak swoje, dziś pomagał nam w powrocie do domu. Marco, Moritz i Romek mieli dla nas jakąś niespodziankę. Byłam ciekawa jaką, co znów wymyślili. Właśnie pakowałam nasze rzeczy w sali szpitalnej. Dzieci słodko sobie spały. Dochodziła godzina 12, za trzydzieści minut mieli zjawić się chłopacy. Rzeczy miałam już spakowane, czekałam teraz tylko na wypis. Siedziałam na łóżku wpatrując się w maleństwa. Po chwili usłyszałam lekkie pukanie do drzwi, był to lekarz. Podarował mi wypis, pożegnał się i wyszedł. Chwilę po nim przyszli chłopcy.
- Cześć skarbie - cmoknęłam go - hej synku, siema Reusy - cmoknęłam obydwóch w policzek
- cześć mamuś - Romek przytulił się do mnie
- Siemka - uśmiechnął się Marco - cześć szkraby moje - podszedł do dzieci
- To jak jedziemy?
- Jasne, weźcie dzieciaki ja wezmę torby
- Chodź Lea - Mo chwycił ją delikatnie, nawet się nie obudziła
Wzięłam Erika i wyszliśmy ze szpitala. Mała całą drogę przespała, za to Erik rozglądał się na boki i bawił się z Romanem. W końcu dotarliśmy do domu, Marco położył torbę w salonie i wziął ode mnie chłopca.
- Niespodzianka na górze, mamy nadzieję że wam się spodoba - uśmiechnął się Mo
- Mam się bać ? - zaśmiałam się wchodząc po schodach
- nie musisz mamo - zaśmiał się Romek
Weszłam na górę i skierowałam się do wyznaczonego przez chłopaków pokoju. Otwarłam drzwi a moim oczom ukazał się piękny pokój. Do tego wózek dla bliźniaków i osobne nosidełka. Wszystko wyglądało przecudownie nie wierzyłam że to mężczyźni go urządzali.
- i jak ? - spytał Moritz odkładając Leę do jednego z łóżeczek
- Przepiękne, jesteście kochani - przytuliłam mocno każdego z nich i dałam soczystego buziaka w policzek każdemu
- Dobra, to ja lecę widzimy się u mnie o 19 ? - uśmiechnął się Reus
- Jasne, dzięki
- Nie ma sprawy, dla moich brzdąców wszystko - zaśmiał się i wyszedł.
Romek pobiegł do swojego pokoju i zaczął się bawić. Ja stałam i wpatrywałam się w dzieci, które słodko sobie spały. Moritz przyszedł do mnie i przytulił mocno od tyłu.
- Kocham was - pocałował mnie w szyję
- My ciebie też wariacie - zaśmiałam się
- Kocham jak mówisz do mnie wariacie - zaśmiał się
- Wiem - uśmiechnęłam się
Wszystko działo się jak w bajce, nikt nigdy by nie pomyślał, że zwykła dziewczyna z bidula będzie miała trójkę dzieci z jednym z najlepszych piłkarzy Niemiec. Chwilę jeszcze przy nich staliśmy, później poszłam zrobić obiad, zjedliśmy go i nakarmiłam maleństwa. Po posiłku pobawiliśmy się trochę w piątkę. Zbliżała się godzina 18 więc postanowiłam się przebrać. Założyłam czarne rurki, luźną koszulkę w paski i balerinki. Udałam się do pokoju dzieci, Mo już tam był. Ubraliśmy je i włożyliśmy do wózka. Poszliśmy po Romka i pojechaliśmy do Reusa. Po dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Emma przywitała nas radośnie i zaprosiła do środka. Od razu podeszła do wózka i przyglądała się maleństwom. Chłopcy poszli odpalać grill a my we dwie czekając na resztę gości siedziałyśmy w kuchni rozmawiając.
- Jejku jakie one słodkie - uśmiechnęła się - mogę ?
- jasne po co się pytasz ? - zaśmiałam się
- jaki maleńki, dają nieźle w kość nie?
- lekko, ale nigdy w życiu nie oddałabym ich już. Są moim całym światem, cała czwórka - uśmiechnęłam się
- a bałaś się powiedzieć Mo o ciąży ?
- Pierwszą ciążę nie, obydwoje tego chcieliśmy i czekaliśmy. Drugą sam zauważył, jak przyjechał po nas żeby nas odzyskać czemu?
- no bo ja wiesz
- jesteś w ciąży?
Em tylko skinęła głową i uśmiechnęła się delikatnie.
- no to gratulacje kochana - przytuliłam ją
- tylko nie wiem jak mu to powiedzieć - powiedziała ciszej, ponieważ Reus przyszedł na chwilę do kuchni.
- mm jak to ślicznie wygląda, chciałbym mieć takiego brzdąca - pocałował ją w policzek
Dziewczyna uśmiechnęła się tylko, nagle zabrzmiał dzwonek do drzwi. To była siostra Marco razem ze swoim mężem i synkiem Nico. Wszyscy razem usiedliśmy w ogrodzie. Roman bawił się z Nico, ja trzymałam na rękach Erika, ponieważ Mo jak zawsze miał Leę. Marco był mocno poddenerwowany, był jakiś nieobecny. W końcu wstał i podszedł do Emmy.
- Em.. - uśmiechnął się i zaczął szukać czegoś w kieszeni - no bo mam pytanie.
- słucham? - uśmiechnęła się
- Czy uszczęśliwisz mnie i zostaniesz moją żoną? - otworzył czerwone pudełeczko
- Tak!
- Kocham cię - pocałował ją
- Ja ciebie też - odwzajemniła gest - ale jest jedna rzecz, która cię ucieszy
- Jaka ? - miał iskierki w oczach
- Jestem w ciąży - spojrzała mu w oczy
- Będę tatą! nareszcie - wziął ją na ręce i zaczął obracać w okół własnej osi
- no gratulacje - uśmiechnęłam się
Wieczór minął w świetnej atmosferze około 21 rozeszliśmy się do domów. Nakarmiłam jeszcze dzieci przed snem i razem z Mo zaczęliśmy je usypiać. Później poszliśmy do Romka. Około 23 zasnęłam w jego objęciach..
_________________________________________
OMG!, nie wiem, ale dziś jakoś nie mogę się skupić na pisaniu ;d. Przepraszam za te wypociny!
Zapraszam też tu :D : http://lisa-mario-story.blogspot.com/
I pytania tu xd : http://ask.fm/Buniaaaaa
A mi się podobają te wypociny! :D *_* Fajnie że im się układa :) Czekam na kolejny! ;)
OdpowiedzUsuńdzięki ;D
Usuń