piątek, 3 maja 2013

Rozdział 17.

Czuła się przy nim tak wyróżniona i tak jedyna, jak przy nikim innym na świecie. ♥♥♥♥  ;3
__________________________________________

2 miesiące później ... ♥
Dziś był najważniejszy dzień w życiu mój jak i Moritza, i jeszcze ta wiadomość, że jestem w ciąży. Udało nam się za pierwszym razem, oboje byliśmy najszczęśliwsi na świecie. Dziewczyny pomogły mi się ubrać, przyjechała kosmetyczka, fryzjerka. Wszystko było już gotowe, pojechaliśmy do kościoła. Rodzice mojego narzeczonego, a jeszcze dziś męża płakali. Sama się wzruszyłam, jak składaliśmy sobie przysięgę. Teraz nigdy już go nie stracę. Cała byłam jego on cały był mój. Po ceremonii pojechaliśmy na salę. Mo wziął mnie na ręce i wniósł do środka. Wszyscy wznieśli toast za nas. Zjedliśmy obiad i poproszono nas na środek sali, byśmy zatańczyli pierwszy taniec. Zagrano nam naszą ulubioną piosenkę " Dear John - I Never Told You ". Wesele było bardzo udane, chłopcy z Borussii cały czas wyrywali mnie do tańca od mojego męża. 

9 miesięcy później ... ♥
Mój brzuch wyglądał jak jakaś beczka. Nie znaliśmy płci dziecka, chcieliśmy mieć niespodziankę. W każdej chwili mogłam urodzić. Moritz był akurat na treningu, a ja siedziałam razem z Weroniką i plotkowałyśmy sobie przy lodach. Nagle poczułam mocny ból brzucha, wiedziałam że się zaczyna.
- Wera jedziemy do szpitala - powiedziałam pomału wstając
- Rodzisz? , chodź pomogę ci
Weszłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy. Chwilę później byłam już na sali porodowej, strasznie bolało. Ale w końcu ujrzałam moje maleństwo.

Moritz
Razem z Mają byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Moja żona mogła w każdej chwili urodzić, więc przez cały trening miałem telefon przy sobie. Nagle poczułem wibrację, spojrzałem na wyświetlacz, była to Weronika...
- No siema, twoje dziecko tu na świat przychodzi, a ty sobie piłeczkę kopiesz - zaśmiała się
- Jejku, Majuś rodzi?. Już jadę - prawie co nie rozpłakałem się ze szczęścia, rozłączyłem się i skierowałem do trenera.
- TRENERZE!! JA JADĘ DO SZPITALA. MAJKA RODZI!! - krzyknąłem z uśmiechem
- Chłopaki jedziemy z tatusiem, musimy zobaczyć to cudo - zaśmiał się
Ruszyliśmy kilkoma samochodami do szpitala. Po niecałych dwudziestu minutach byliśmy już na miejscu. Staliśmy przed salą porodową, nie mogłem się uspokoić, chodziłem z kąta w kąt. Nagle z sali wyszedł lekarz. Od razu się do mnie skierował.
- Pan jest ojcem dziecka?
- tak to ja
- to gratulacje, urodził się panu bardzo zdrowy synek. Żona dzielnie zniosła poród. Może pan do niej iść, pielęgniarki gdy tylko umyją dziecko przyniosą państwu - uścisnął mi dłoń i uśmiechnął się
- Dziękuje - z wielkim bananem na twarzy wszedłem na salę gdzie leżała Maja
Dziewczyna była blada, ale gdy tylko mnie zobaczyła na jej twarzy pojawił się ogromny uśmiech. Podszedłem do niej i przytuliłem dając namiętnego buziaka. Chłopcy weszli za mną. Teraz oczekiwaliśmy tylko małego Leitnera.
- No dalej gdzie ten słodziaczek - Mario nie mógł się doczekać
- Właśnie idzie - uśmiechnął się Klopp
Pielęgniarka podała Majce małego. Był prześliczny, taki drobniutki, malutki. Chwycił moją dłoń i próbował się uśmiechnąć, śmiesznie to wyglądało. Santana i Sahin nie mogli się skończyć śmiać, ponieważ Marco i Mario zaczęli płakać ze szczęścia. 
- Jak go nazwiecie? 
Spojrzałem na nią, ona spojrzała na mnie - Roman - powiedzieliśmy wspólnie - to dla niego
- Słodziutki.
Siedzieliśmy i przyglądaliśmy się małemu, który zasypiał...
________________________________________
Przepraszam, że tak napiszę ale on jest chujowy! -,- . :D Dziś nie mam weny ; x

2 komentarze: